Maseczki w szkole – czy dziecko musi nosić maseczkę w szkole?

Mimo zapewnień ze strony rządu, sytuacja epidemiczna w kraju nie polepsza się i co dzień dowiadujemy się o wzroście zakażeń koronawirusem. Wiele emocji wzbudzają maseczki w szkole, które według ustaleń dyrektorów są wymagane zarówno w stosunku do dzieci, jak i nauczycieli. Problem pojawia się, gdy dziecko nie chce nosić maseczki w szkole, a także wtedy, gdy obostrzenia w placówkach przybierają bardzo restrykcyjne formy. Wielu rodziców ma wątpliwości, czy dziecko musi nosić maseczkę w szkole.

Niechęć do stosowania masek odczuwają zazwyczaj najmłodsze dzieci, które z racji wieku nie są w stanie ściśle przestrzegać wytycznych. Maluchy gubią maseczki w szkole, noszą je nieprawidłowo i traktują je jako utrudnienie. Rolą odpowiedzialnego i rozsądnego dyrektora placówki jest dostosowanie wytycznych, jakie obowiązują w szkole do potrzeb dzieci i uwzględnienie ich etapu rozwojowego, nie zaś na odwrót. Kiedy dziecko nie chce nosić maseczki w szkole lub zapomniało ją wziąć z domu, zdarza się, że nauczyciele bądź dyrektorzy usuwają takiego ucznia z terenu szkoły, nakazując mu powrót do domu lub nie wpuszczając do budynku. Oburzeni rodzice powołują się w takich wypadkach na łamane przez szkołę prawo do nauki oraz niegodne traktowanie uczniów.
Czy dziecko musi nosić maseczkę w szkole podczas lekcji wychowania fizycznego? Niektóre szkoły są tak gorliwe w wypełnianiu wytycznych, że głośnym echem w całej Polsce odbiła się sytuacja w jednej z placówek, na której to uczniowie na gimnastyce musieli mieć założone maski. A takich absurdów jest coraz więcej.

Zdarza się, że gdy dziecko nie chce nosić maseczki w szkole, rodzice piszą oświadczenie lub podanie do dyrekcji, prosząc o uchylenie obowiązku, jakim jest noszenie maseczki w szkole przez ich dziecko. Wielu dyrektorów wyraża zgodę na takie postępowanie, ale są także tacy, którzy na próby dialogu lub sprzeciwu reagują zbyt histerycznie. Świetnym przykładem może być jedna z placówek przedszkolnych, która wysłała do sanepidu pytanie, o to, czy dzieci mogą bawić się w piaskownicy. Niemniej znanym przypadkiem jest nagranie, krążące w sieci, które pokazuje z jaką agresją spotykają się rodzice, gdy pytają, czy dziecko musi nosić maseczkę w szkole.

Placówki publiczne w dobie pandemii zdają się dmuchać na zimne. W obawie przed zamknięciem szkoły mają miejsce sytuacje rodem z filmu ,,Miś”. Rodzice nie są wpuszczani do szkół, dyżurni ze świetlicy tkwią na dworze, żeby wywoływać pozostałych uczniów. Maseczki w szkole to tylko wierzchołek góry lodowej, który pokazuje rodzicom, czym tak naprawdę jest publiczna placówka oświatowa. Rodzice nie mają praktycznie żadnych praw, a wszelkie decyzje podejmuje dyrektor. W całym tym zamieszaniu zapomnieliśmy o jednym. Kwestia tego, czy dziecko musi nosić maseczkę w szkole ukazała, że tak naprawdę rodzice i uczniowie zdani są na grono pedagogiczne i dyrektorów, którzy dyktują absurdalne nieraz warunki. Nagminnie zapominając przy tym, kto dla kogo pracuje i kto płaci na utrzymanie szkoły państwowej.

Problemy w prywatnych placówkach, takie jak maseczki w szkole są omawiane wspólnie z rodzicami. Dyrektorzy chętniej współpracują i podejmują dialog. Niestety, dopóki państwowe szkoły nie zmienią podejścia, konflikty będą eskalowały i mogą doprowadzić do tego, że zamożniejsza klasa średnia zabierze dzieci do szkół prywatnych. Odpływ dzieci z lepiej sytuowanych domów może doprowadzić do sytuacji, kiedy to państwowa szkoła stanie się miejscem patologii i ubóstwa. Dlatego niezmiernie ważna jest przede wszystkim dyskusja i otwarcie się na potrzeby uczniów, szczególnie tych na etapie nauczania początkowego.